Koniec lata – początek dobrego

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 

Stało się. Wchodzimy w jesień, zostawiając za sobą popołudniowe grillowanie, opalanie na balkonie, orzeźwiające napoje i okulary przeciwsłoneczne. Na szczęście koniec lata to przecież nie same minusy. Dla mnie to przede wszystkim koniec plenerowych koncertów z często przypadkową publicznością, popijającą piwko z sokiem, z plastikowych kubeczków i w trakcie występu pytającą: „Co to za impreza?”. Ale nie tylko. Koniec wakacji niesie ze sobą mnóstwo zaskakujących plusów. Szczególnie tych muzycznych.

Zamiana plenerowych imprez na świetnie zorganizowane, przemyślane festiwale jest pierwszą rzeczą, która rzuca się w... uszy. Jesienią przenosimy się do klubów (od kilku lat już nie zadymionych) by posłuchać muzyki nastrojowej i typowo koncertowej, w wykonaniu artystów często długo wyczekiwanych, z rzadka odwiedzających kraj nad Wisłą. Festiwalowy wysyp powoduje, że jesienią każdy weekend spędzam pod inną sceną i to rozwiązanie szczerze polecam wszystkim ze skłonnością do jesiennej handry lub tym, którzy przez uzależnienie od seriali najchętniej w ogóle nie wychodziliby spod koca. Oferta jazzowych imprez jest naprawdę szeroka, warta ubrania płaszcza i wyjścia z domu. Klasyczne już festiwale jak Sopot Jazz Festival, Krokus Jazz Festival, Jazz Jantar, czy Jazztopad, mogą być zastąpione przez te bardziej alternatywne jak Ad Libitum, Krakowska Jesień Jazzowa czy urozmaicone przez nowe pomysły jak choćby chorzowski Jazz&Literatura. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej.

Koniec wakacji to także koniec hitów z popularnych, przenośnych głośników, którymi katuje się nie zawsze zainteresowane otoczenie. W zamian za to jesień oferuje nam powrót do regularnych jamów i spotkań przy muzyce na żywo. To również jedna z moich ulubionych form wyznaczających dni tygodnia, poza sezonem wakacyjnym.
Coraz krótsze dni to dłuższe wieczory, a dłuższe wieczory to idealna okazja do zagłębienia się w muzykę, odsłuchanie nowości fonograficznych z odpowiednim skupieniem i w sprzyjających warunkach. Nie ma nic lepszego niż rozrywka minimalistyczna: ulubione winko, wygodna kanapa i muzyka (dla wzmocnienia efektu outsiderstwa – odtwarzana na słuchawkach). Bez dystraktorów, drugoplanowych czynności i rozpraszających rozmów – tylko muzyka. Świadome słuchanie polecam wszystkim, zawsze i wszędzie. To zupełnie inna jakość muzyki, inne jej pojmowanie i przeżywanie. A nadchodząca jesień do tego typu eksploracji nadaje się wprost idealnie.