Evelyn Glennie - perkusistka nadsłysząca

Autor: 
Redakcja
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
Jim Callaghan

Moja praca polega przede wszystkim na słuchaniu a moim celem jest nauczyć świat słuchać - powiedziała podczas swojego wystąpienia na forum TED „głucha” perkusistka Evelyn Glennie. 

Kiedy w wieku 12 lat rozpoczynałam naukę gry na instrumentach perkusyjnych, nauczyciel zapytał:
Jak ty to sobie wyobrażasz? W muzyce podstawą jest słuch.”
Ja na to: „Zgadzam się. W czym problem?”
W jaki sposób ty możesz usłyszeć dźwięki?
A jak pan je słyszy?
Chyba uchem.
Odpowiedziałam: „Ja chyba też... ale słyszę też dłońmi, ramionami, kośćmi czaszki, brzuchem, klatką piersiową, nogami...

Na początku każdej lekcji stroiliśmy bębny, szczególnie kocioł, do małych interwałów. Fascynujące jest to, że kiedy otwieramy ciało i pozwalamy, by wibracja doszła do nas przez rękę, możemy wyczuć najsubtelniejsze różnice między dźwiękami nawet w koniuszku palca. Na lekcjach kładłam dłonie na ścianie i słuchaliśmy razem z nauczycielem dźwięków instrumentów, starając się zbliżyć do nich w o wiele szerszym zakresie, niż pozwoliłoby mi na to ucho.

W ten sposób Evelyn Glennie rozpoczęła naukę gry, czy może podróż przez świat dźwięków. Podróż w trakcie której zdobyła nagrodę Grammy (w kategorii najlepsze wykonanie muzyki kameralnej) za nagranie "Sonaty na dwa fortepiany i perkusję" Beli Bartoka (1988), zyskała tytuł Szkotki dekady, nagrała duet z Björk na płycie "Telegram" (1997), zdobyła nagrodę BAFTA, czyli brytyjskiego Oscara w kategorii najlpeszy film dokumentalny za autobiograficzny obraz „Touch the sound” a także kolejną statuetkę Grammy, tym razem w kategorii najlepszy album classical-crossover, za płytę „Perpetual motion” nagraną z wirtuozem banjo (także Belą) Fleckiem, czy wreszcie tytuł szlachecki wraz z Orderem Imperium Brytyjskiego w roku 2007. Wśród setek koncertów, jakie zagrała na całym świecie wystąpiła m.in. w śmieciowej orkiestrze Oscara z Ulicy Sezamkowej a także wzięłą udział w ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Na swym koncie ma też 15 doktoratów honoriscausa - w tym m.in. Uniwersytetu Cambridge.

Mimo to, jej pierwszy kontakt z wyższą uczelnią nie był tak szczęśliwy. Podczas egzaminu wstępnego do Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie usłyszała od przewodniczącego komisji, że niestety nie mogą jej przyjąć na studia, ponieważ nie są w stanie przewidzieć przyszłości jaka czeka głuchego muzyka. Zaprawiona w podobnych bojach Glennie odpowiedziała mu: „Jeśli nie przyjmiecie mnie z takiego powodu, zamiast wziąć pod uwagę umiejętność grania i to, jak rozumiem i kocham sztukę tworzenia dźwięków, należałoby porządnie zastanowić się nad tym na jakiej podstawie przyjmujecie innych kandydatów”.

Ten precedens - i skandal jaki wtedy wywołała Glennie - sprawił, że w całej Wielkiej Brytanii zmieniono zasady rekrutacji do szkół artystycznych. Od tego momentu nikomu nie można odmówić szansy podejścia do egzaminu na podstawie jakichkolwiek okoliczności zewnętrznych - np. poziomu sprawności.
Dzięki temu w szkołach muzycznych pojawiło się wielu nowych, ciekawych uczniów. Muszę podkreślić, że wielu z nich obecnie gra w zawodowych orkiestrach na całym świecie - komentuje z satysfakcją Glennie.

Kariera Evelyn Glennie wpłynęła nie tylko na system edukacji, ale także na myślenie o muzyce i dźwięku w całym jego spektrum. Ferment pojawił się nie tylko w środowisku osób niesłyszących - dostrzeżono nowe pokłady możliwości jakie niesie ze sobą muzykoterapia. Oto projektanci sal koncertowych zaczęli w osobach niesłyszących lub niedosłyszących dostrzegać doskonałych konsultantów akustyki danej przestrzeni.

Moim zdaniem na świecie bardzo niewiele jest sal koncertowych z naprawdę świetną akustyką - tłumaczy Glennie - mam na myśli taką przestrzeń, w której można zrobić z dźwiękiem absolutnie wszystko czego się zapragnie: od najdelikatniejszego możliwego brzmienia, po niewiarygodnie szeroki ton. Istotne jest przede wszystkim to, że po tylu latach przełamane zostało wykluczenie osób głuchych ze świata dźwięku.
Przez długi czas nasze wyobrażenie o głuchych sprowadzało się do zasłonięcia sobie uszu - a niewidomych przez zasłonięcie oczu. To nie takie proste.

Kiedy opisuje otaczającą nas rzeczywistość chętnie sięga po alegorie muzyczne - i na odwrót. Czytanie nut jest jak ocenianie ludzi po wyglądzie. Poznaje się tylko powierzchnie. Sedno sprawy tkwi gdzie indziej - w słuchaniu. W słuchaniu samych siebie. Kiedy słuchamy siebie nawzajem niezwykle ważne jest to, abyśmy sami sprawdzali, weryfikowali, badali to w jaki sposób słuchamy. Abyśmy rzeczywiście potrafili użyć naszego ciała jako rezonatora. I przestali oceniać. Dla mnie jako dla muzyka, który w ogromnej większości pracuje z nowymi kompozycjami, byłoby bardzo łatwo powiedzieć: to lubię a tego nie, to odpada. Ale z doświadczenia wiem, że muszę najpierw pobyć z utworem, poświęcić mu czas. Może akurat w danym momencie nie ma między mną a utworem chemii, ale to nie znaczy, że mam prawo powiedzieć: to jest zła muzyka.

W 2003 roku wystąpiła na forum TED Talk. Inicjatywa TED polega na daniu ludziom, którzy mają coś do powiedzenia, szansy na zaprezentowanie swoich idei. Swój "wykład" poświęciła Glennie właśnie zjawisku słuchania: Mam prośbę: gdy następnym razem wybierzecie się na koncert, pozwólnie ciału otworzyć się, pozwólcie mu być rezonatorem. Mając świadomość, że nie doświadczycie tego samego co wykonawca. Wykonawca odbiera dźwięk najgorzej: słyszy jak pałka dotyka bębna, jak młoteczek ociera się o drewno, smyczek o strunę, własny oddech, gdy dmie w instrument dęty - jednocześnie doświadcza jednak czegoś niemiernie czystego, surowego, co pojawia się zanim wybrzmi dźwięk. Proszę, zwróćcie uwagę na życie dźwięku po pierwszym uderzeniu, po pierwszym oddechu. Doświadczcie pełnej podróży dźwięku.