Christian Scott - rozciągnąć muzykę

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Jeśli raz ją wzruszysz lub pobudzisz – następnym razem nie zaspokoisz jej bylejakością – musisz ponownie dać z siebie wszystko. Warto do niej wracać, wówczas ekscytuje się jak małe dziecko. Nie raz bywał w Polsce, naczęściej jednak powraca do Trójmiasta i do klubu Żak. Zagrał tam wiele wspaniałem muzyki. 

Nawet jeśli dziś wiedzie mi się dobrze, nie chcę być człowiekiem, który zanidbuje rzeczy, które widzę w moim życiu i doświadczeniu wyznał w jednym z wywiadów - stanowcze wyznanie tym bardziej, że pochodzi z ust  młodego Amerykanin, który już dziś, jak mało kto może czuć się artystą naprawdę spełnionym. Współpracuje z wielkimi muzykami, koncertuje po całym świecie, jest nagradzany na prestiżowych konkursach (Edison Award, 2010 i 2012; nominacje Grammy), wydaje regularnie nowy materiał, ale przede wszystkim tworzy naprawdę dobrą muzykę. Od swojego debiutu w 2006 roku (album Rewind That) cały czas szuka i redefiniuje swoją muzykę. Jest uznawany za trębacza jazzowego, ale kpi sobie z tej nalepki, bowiem dla niego najważniejsza jest sama muzyka, a nie jej gatunek ("Fuck yeah it’s jazz. But it’s also indie rock. It’s also hip-hop”). 

Przez ostatnie dziesięć lat, Christian Scott ocierał się więc zarówno o rdzenną muzykę afroamerykańską, jak i R’n’B, hip-hop, czy muzykę eksperymentu. Jednak zawsze, w jego kompozycjach na pierwszy plan wysuwało się umiłowanie do jazzu, jako nadrzędnego nurtu. Jego podejście dotyczące klasyfikacji muzyki dużo mówi o nim samym. To artysta, który unika stereotypów i uproszczeń zarówno w muzyce, którą tworzy, jak i w życiu codziennym. Dla Christiana Scotta muzyka jest najprostszym środkiem wyrazu i komunikacji ze światem. Trębacz dał temu wyraz albumem „Christian aTunde Adjuah” (2012). Na okładce płyty artysta ubrany jest w tradycyjny strój Czarnych Indian Nowego Orleanu, z którymi się utożsamia, sama nazwa albumu „Christian a Tunde Adjuah” pochodzi zaś od nazw miasteczek narodu Benin (dzisiejsza Ghana) i jest samozwańczym przedłużeniem nazwiska artsyty. W ten sposób Christian Scott chciał przekazać, że akceptuje swoje pochodzenie i przeszłość kulturową. Pomysł może i grafomański, ale na pewno przekonujący i efektowny.

I tylko pozostaje dodać, że jego album „Stretch Music” to kolejny krok ku przestrodze przed klasyfikowaniem muzyki. Scott usilnie stara się wyrobić swój własny, odrębny styl, fuzję gatunkową, która pozwoli mu wyrazić  swoje nowoczesne podejście do tworzenia. I tak materiał ze Stretch Music rozciąga się pomiędzy liryczne ballady, fletowe improwizacje, aż po muzykę tantryczną z silnymi wpływami elektroniki. I choć Scottowi można zarzucić, że w gonitwie za swoim indywidualnym stylem zatracił elementarne cechy gatunków na których bazuje i został z rozmytym obrazem o nijakiej wyrazistości, to z uwagi na jego dotychczasowe dokonania, szczerość wykonawczą, a także techniczną sprawność warto mu zaufać.