Artykuły

  • Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej - Bill Frisell

    Jeśli głównym zadaniem muzyka jest wytworzenie własnego stylu, Bill Frisell wykonał je wzorowo. Amerykański gitarzysta gra bardzo oszczędnie, starannie dobierając dźwięki idąc zdecydowanie w jakość, nie w ilość. Jego twórczość czerpie z najlepszych tradycji amerykańskiej muzyki – od bluesa, przez jazz aż po rock and roll i country. Frisell stylu uczył się od najlepszych, przede wszystkim Jima Halla, którego poznał w Berklee School of Music w Bostonie.

  • Marcin Olak Poczytalny - rzecz o niepodległości.

    Droga numer 55, gdzieś za Kwidzynem. Wracam z koncertu. Za jakieś pół godziny wjadę na autostradę, ale jeszcze przez chwilę mogę rozkoszować się widokiem rozległych pól i mijanych miejscowości. Pola są piękne i surowe w zimnym świetle poranka. A domy… no cóż, może na wiosnę lub latem, w otoczeniu zieleni i w pełnym świetle byłoby lepiej. Ale teraz jest po prostu szaro.

  • Ab Baars - Netherland's Reed King

    Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdybyśmy chcieli pójść do dużego sklepu płytowego pomiędzy Bugiem i Odrą i poprosili sprzedawcę o wskazanie jakie płyty Aba Baarsa ma w ofercie, to w znakomitej większości wypadków, oznaczałoby to, że zaryzykujemy strzał pięścią w pysk. Sam kiedyś takie pytanie zadałem, nie w sprawie Aba Baarsa co prawda i nie dostałem po głowie chyba tylko dlatego, że była pomiędzy mną a panem za ladą duża dysproporcja masy ciała. Grymas twarzy sprzedawcy jednoznacznie sugerował, że jeśli nie wyjdę natychmiast to wyprowadzi mnie ochrona.

  • Susan Alcorn – gitarzystka z tajemniczym instrumentem

    Susan Alcorn to amerykańska kompozytorka i gitarzystka jazzowa, która zasłynęła z miłości do bardzo nietypowego instrumentu - elektrycznej gitary hawajskiej. Ta odmiana gitary od lat pięćdziesiątych wykorzystywana jest głównie w muzyce country. Ale szaleństwo Susan Alcorn, jej zapał i muzyczna żarliwość przez lata popchnęły ją do coraz to śmielszych zastosowań elektrycznej gitary hawajskiej. Według muzyków country Susan brzdąka i hałasuje. Według improwizatorów – nadaje muzyce nowe znaczenia i słyszy ją, jak mało kto.

  • Chris Pitsiokos - innowator młodego pokolenia

    Gdyby kierować się tylko stażem na scenie, saksofonista Chris Pitsiokos z pewnością musiałby jeszcze poczekać na to, by można mu było poświęcić cały artykuł na łamach jakiegoś serwisu muzycznego czy czasopisma. W tym przypadku na podsumowanie dotychczasowej twórczości nie pozwoliłby także wiek artysty. Niewyobrażalny dla niektórych rocznik (1990) może wprawić w osłupienie.

  • Muzykoholicy – oni naprawdę istnieją!

    „Jestem uzależniony/a od muzyki” – to chyba najbardziej banalny autokreujący tekst, jaki można powiedzieć na swój temat. Kiedy ktoś mówi, że jest „uzależniony od muzyki”, od razu mam wrażenie, że chce zademonstrować swoje wyjątkowe podejście i niecodzienne zaangażowanie do (nie urażając nikogo) najbardziej popularnego hobby na świecie.

  • Marcin Olak Poczytalny - Pochwała ulotności

    Zastanawiam się dlaczego, mówiąc o historii muzyki, wspominamy w zasadzie tylko kompozytorów. Od czasu do czasu zdarza się jakiś wykonawca, który, dajmy na to, zainspirował kompozytora czy zamówił jakieś ważne dzieło – ale to tyle. Od zawsze uczyłem się tak przedstawianej historii muzyki i w zasadzie niezbyt mnie to dziwiło… choć, gdyby się zastanowić nieco głębiej, można by przecież dojść do wniosku, że przecież kompozycja to nie jedyny sposób tworzenia muzyki. Jest jeszcze improwizacja.

  • Odean Pope - baptysta z saksofonem

    Odeanem Popem zachwycało się wielu muzyków, nie tylko zresztą tych, którzy mogli się pochwalić proweniencją jazzową. Jak wieść gminna niesie, podobno sam Ornette Coleman płakał ze szczęścia, gdy usłyszał “Locked & Loaded: Live At The Blue Note”, która uchwyciła jeden z kluczowych momentów w artystycznym życiu Pope’a z połowy grudnia 2004 roku.

  • Koncertowe opowiadanie

    Jazz to... improwizacja, wolność, wyobraźnia, indywidualizm. Dla wielu domeną muzyki jazzowej jest także koncert, bo to w jego trakcie zdarza się, że zapisane w nutach kompozycje nabierają nowych kolorów, inspirują wykonawców do poszukiwań i nieprzewidzianych interakcji. Dla wielu artystów występ na scenie jest bowiem okazją do poszerzenia tego, co zarejestrowali na płycie – sposobnością do rozwinięcia utworów, wypróbowania nowych pomysłów, a także jeszcze lepszego zgrania się zespołu.

  • Iva Bittova – artystka samowystarczalna

    Wstydliwe to wyznanie, ale na hasło „czeska wokalistka” jeszcze niedawno, pierwsze co przychodziło mi do głowy to malowany dzbanek Heleny Vondrackovej... Tymczasem od ponad trzydziestu lat, za naszą południową-zachodnią granicą grała na skrzypcach, tworzyła, a także występowała w teatrach i filmach przecudna kobieta – Iva Bitova. Artystka samowystarczalna, w której twórczości taplam się już od ponad tygodnia i na pewno szybko nie przestanę.

  • Mats Gustafsson - Gram muzykę nie dlatego, że mam taką ochotę, tylko dlatego, że muszę.

    Mats Gustaffson wydaje się jedną z wiodących postaci współczesnej sceny improwizowanej. Szeroko pojętej, nie tylko jazzowej. Szwedzki saksofonista traktuje muzykę nie jako cel, lecz jako narzędzie, służące komunikacji. Zresztą posługuje się nie tylko muzyką, angażując się także w takie media jak teatr, literatura i malarstwo. W osobie Gustafssona mamy do czynienia z artystą; muzykiem, nie jedynie instrumentalistą - różnica między jednym a drugim jest kolosalna.

  • Ad Libitum 2018: Charlotte Hug - sztuka improwizacji na głos i altówkę

    Autorskie podejście do improwizacji, odpowiedni warsztat oraz głowę pełną pomysłów, to cechy, za które najbardziej cenimy muzyków. Z pewnością powyższą charakterystykę można odnieść do postaci Charlotte Hug, wokalistki i altowiolistki, która już niebawem rozpocznie swoją rezydencję na tegorocznym festiwalu Ad Libitum. Postaram się więc przybliżyć sylwetkę tej nieco ekscentrycznej improwizatorki.

  • Marcin Olak Poczytalny - Sława drwala

    Obejrzałem wczoraj w telewizji program o drwalach. To znaczy najprawdopodobniej o drwalach – nie jestem pewien, oglądałem od połowy. Byłem naprawdę zmęczony, usiadłem i włączyłem na chwilę telewizor – a tam jacyś ludzie ścinali drzewa, gdzieś je wieźli i coś z nich budowali. Więc może nie drwale, ale jacyś specjaliści od drewnianych budowli. Albo mieszkańcy takiej na przykład Alaski, którzy muszą nazwozić drewna żeby zbudować magazyn. Czy cokolwiek innego. Nie mam pojęcia. Przez większość czasu cięli, więc niech będą drwale.

  • Marcin Olak Poczytalny - Warto

    Warto posłuchać „Of Echoing Bronze” choćby po to, żeby usłyszeć, jak najcichsze i na pozór przypadkowe szmery i trzaski nabierają znaczenia i stają się muzyką. Artyści wykorzystali każdy możliwy dźwięk, jaki udało im się wydobyć z instrumentów, nic nie okazało się być zbędnym czy nieużytecznym. W muzyce klasycznej coś takiego nie mogłoby się wydarzyć. Akademicka kultura dźwięku bardzo precyzyjnie definiuje kanon brzmień i barw, które mogą być używane. I, rzecz jasna, eliminuje wszystkie pozostałe jako bezużyteczne i błędne.

  • Marcin Olak Poczytalny - Punkt widzenia

    I już po wakacjach. W praktyce oznacza to, że znów większość czasu spędzam w samochodzie, próbując zdążyć z próby na koncert lub odwrotnie. Najprawdopodobniej nie zdążę, bo właśnie utknąłem na jakimś przejeździe kolejowym. Miałem czas zaplanowany dokładnie co do minuty, i dokładnie w tym momencie wszystko bierze w łeb, bo od dziesięciu minut stoję przed szlabanem i przepuszczam piąty chyba pociąg. Próbuję jakoś wykorzystać czas, nadrabiam zaległości w słuchaniu.

Strony