The Arrival: Chico Freeman powraca z nową płytą.

Autor: 
Redakcja
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Wczoraj obchodziliśmy razem Chico Freemanem jego urodziny. Jeszcze pewnie nie ucichły odgłosy imprezy, a już możemy śmiało zaanonsować, że wczorajszy solenizant właśnie dostarczył nam swoją nową płytę.

Kim jest Chico Freeman wiemy pewnie, ale nie zawadzi wspomnieć kilku szczegółów jego biografii. Zaczynał od gry na trąbce, jeszcze na studiach uniwersyteckich zmienił instrument na saksofon na saksofon tenorowy. Fakt ten nie specjalnie dziwi, bo jak jest się synem wielkiego Vona Freemana to miłość do tenoru może urosnąć do wielkich rozmiarów. Po studiach na wydział pedagogiki muzyczncznej Freeman grywał w zespołach rhythmandbluesowych, ale później swoje zainteresowania stylistyczne całkowicie zmienił przystępując do Association for Advancement of Creative Musicians i ściśle współpracując m.in. z szefem stowarzyszenia, Muhalem Richardem Abramsem. Od połowy do końca lat 70. kontynuował studia, występując jednocześnie z takimi znakomitościami, jak Elvin Jones, Sun Ra i Don Pullen. Co jednak w ogóle nie przeszkadzało mu utrzymywać muzyczne relacje z bardziej zachowawczo grającymi twórcami takimi jak choćby Wynton Marsalis Cecil McBee czy Jack DeJohnette. Od lat 70 Freeman prowadzi także własne zespoły, m.in. formację Brainstorm i przez lata był członkiem tak słynnych grup jak The Roots, w której wyspował w jednej linii z Benny Golsonem, Nathanem Davisem czy Arthurem Blythem oraz The Leaders obok m.in. Lestera Bowiego, Dona Moye, Kirka Lightseya

 

Heiri Känzig, choć rzecz jasna nie tak słynny jak jego amerykański kolega to jednak uchodzi szczególnie na europejskiej scenie jazzowej jako jeden z ważniejszych sidemanów. I tu także nic szczególnie zaskakującego bo przecież jeśli grywało sięprzez lata w towarzystwie takich gwiazd jak John Scofield, Billy Cobham, Charlie Mariano, Kenny Wheeler, czy Betty Carter, Art Farmer lub Johnny Griffin albo Didier Lockwood czy David Linx. Dla miłośników wielkoorkiestrowego jazzu pozostanie jednak w pamięci przede wszystkim jako wieletni człnek słynnej i niestety jużnie istniejącej Vienna Art. Orchestra.

 

Album nosi tytuł „The Arrival”, wydany został przez INTAKT RECORDS i jest studyjnym nagraniem zarejstrowanym w duecie z urodzonym w Nowym Jorku, szwajcarskim wiruozem kontrabasu Heiri Känzigiem . Oto więc mamy kolejny przykład transatlantyckiej współpracy, która jak czytamy w prasowych opisach zadedykowana jest szczególnie melodii. „Jeśli grasz groove i jesteś w tym świetny, a twoja muzyka nie ma melodii, to nie ma to żadnego sensu” wyznał kontrabasista w jednym z wywiadów.

Co więcej duet Freeman / Känzig powraca tym albumem do jazzowej tradycji. To dla nich obydwu wielka pasja, ale nie jako okazja do wspominania dawnego jazzu, ale jako materiał wyjściowy w poszukiwaniu swojego w niej miejsca.

Żeby nie posądzić muzyków i wydawcó o gołosłowność mamy okazję posłuchać płyty w małych fragmentach. Oto ona „The Arrival” już w całości dostępna.